Instagram

 

 

ZAPISKI Z TAMTEGO ŚWIATA Zagłada we Lwowie w dzienniku profesora i wspomnieniach jego wnuka Leszek Allerhand, Maurycy Allerhand 0
ZAPISKI Z TAMTEGO ŚWIATA Zagłada we Lwowie w dzienniku profesora i wspomnieniach jego wnuka Leszek Allerhand, Maurycy Allerhand

ZAPISKI Z TAMTEGO ŚWIATA Zagłada we Lwowie w dzienniku profesora i wspomnieniach jego wnuka Leszek Allerhand, Maurycy Allerhand

 

Zapiski z tamtego świata to dwie częściowo równoległe relacje z Zagłady we Lwowie. Pierwsza z nich to cudem ocalały, mający ogromnie znacznie źródłowe dziennik wybitnego prawnika pochodzenia żydowskiego Maurycego Allerhanda, profesora prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, członka Trybunału Stanu i Komisji Kodyfikacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej, adwokata. Swój dziennik profesor pisał w lwowskim getcie w latach 1941-1942. Ich unikalna treść pokazuje jak prawo może zmienić się w bezprawie. Profesor został zamordowany w sierpniu 1942 r. w Obozie Janowskim we Lwowie. Autor prowadzi swoisty dialog ze swoim dziadkiem. Oprócz obszernego opisu bestialstwa Holokaustu i swoich przeżyć z tego okresu, sięga pamięcią do beztroskiego dzieciństwa w czasie II RP i wspomina również pierwszą okupację sowiecką. To co Władysław Szpilman jako dorosły mężczyzna przeżył w Warszawie mały Leszek Allerhand przeżył we Lwowie. warto sięgnąć!

 

Poniżej fragment książki: Zapiski Profesora…

lipiec 1941

1 i 2 VII 1941

 

Dnia 1 lipca 1941, około godz. 17 usłyszałem z mego gabinetu, w którym przebywałem, krzyk w języku niemieckim. Wyszedłem natychmiast do przedpokoju. Tu zauważyłem dwóch wojskowych niemieckich i jednego cywilnego nieznanej narodowości. Jeden z wojskowych, zobaczywszy mnie, krzyknął do mojej żony: „Warum haben Sie gelogen, ich werde sie erschiessen!” (Dlaczego pani skłamała? Zastrzelę panią). Następnie polecił mi ubrać się i iść z nim. Dowiedziałem się później od mojej żony Salomei, że ten sam wojskowy, który jej groził zastrzeleniem, był już przy wejściu poirytowany tem, że drzwi nie otworzono natychmiast po zadzwonieniu i z tego powodu rękawiczką uderzył żonę po ręce. Krzyk zaś pochodził stąd, że żona moja na jego zapytanie, czy jestem w domu, odpowiedziała, że nie wie na pewno, czy przebywam w mieszkaniu, bo miałem wyjść. To oświadczenie żony było prawdziwe, bo zapowiedziałem jej przedtem, że wyjdę z domu, aby interweniować o wypuszczenie mego syna, którego Ukraińcy rano przepędzili do Brygidek. O tem, czy wyszedłem, mogła moja żona być w niepewności, zwłaszcza że mój gabinet był oddalony od pokoju, w którym żona przebywała, wskutek czego możliwe było niespostrzeżone opuszczenie mieszkania (przez) wychodzącego. Zaznaczam, że mieszkanie moje obejmowało 7 pokoi z kuchnią i że każdy pokój był obszerny tak, że w dalszych pokojach nie można było słyszeć odgłosu dzwonka i tego, co się dzieje w (pokojach) położonych bliżej drzwi. Gdy mnie wojskowi zabrali, byłem przekonany, że chodzi o zatrzymanie mnie jako zakładnika. Żona moja i wnuk płakali, ja zaś byłem spokojny, chociaż nie należę do zbyt odważnych. Autem odwieźli mnie wojskowi na ul. Pełczyńską, do budynku, gdzie znajduje się gestapo. Na miejscu zwrócił się do mnie wojskowy, który był niegrzeczny wobec mojej żony, z oświadczeniem, że jestem prezesem Gminy Żydowskiej. Na to zauważyłem, że nim nie jestem od r. 1929.

Na jego uwagę: „Wir haben genaue Informationen” (Mam dokładne dane), zauważyłem: „Bezüglich meiner Person habe ich genauere Informationen” (Odnośnie mojej osoby ja mam dokładniejsze dane). Po jakimś czasie zaprowadzono mnie na pierwsze piętro, a to do pokoju, w którym przy biurku siedział wojskowy nie całkiem młody. Obok niego zajęli miejsce owi dwaj wojskowi, którzy do mnie przybyli. Wojskowym, który miał przeprowadzić moje przesłuchanie, był pułkownik Steffens, nie wiem jednak, czy rzeczywiście tak się nazywa i czy podana ranga jest prawdziwa. Przesłuchanie zaczęło się od pytania, czy rozumiem po niemiecku, na co odpowiedziałem: „selbstverständlich” (Naturalnie).

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl